To było jak krótki odpoczynek na jezdni.
Willow obudziła się na jakimś rozłożonym materacyku tuż obok drogi. Przypominało to trochę szpitalne nosze. Miała obdarte ramię i zabandażowaną nogę, która swoją drogą strasznie nie dawała jej wytrzymać. Ból był tak okropny, że mogłaby aż chodzić po ścianach.
Wstała z trudnością na prawą, nieokaleczoną nogę i lekko kulejąc, zrobiła kilka kroczków na przód. Wtem zauważyła przed sobą karetkę i dwóch Strażników Pokoju konwersujących ze sobą. Temat nie należał chyba do najprzyjemniejszych. Willow krótkim krokiem przybliżyła się do nich.